27 stycznia 2014

11 rozdział


-Pan Harry Styles żyje, na razie- odrzekł lekarz
-Jak to na razie- zapytałam zdenerwowana wstrzymując płacz
- To znaczy operacja się udała, ale stan chłopaka jest nie najlepszy, jest w śpiące- powiedział smutny lekarz
-Ja muszę być koło niego- krzyczałam nie powstrzymując płaczu
-Jest taka możliwość, że pani może być przeniesiona obok pana Stylesa- powiedział lekarz trzymając moje ramię, lekarz odszedł, a ja zwróciłam się do Zayna
- Zayn, idź do domu, jesteś zmęczony, przyjdziesz jutro, ok?
On kiwnął tylko głową i już odchodził, kiedy ja podbiegłam do niego i go przytuliłam mówiąc
-Dziękuję
Pocałowaliśmy się, znowu, i co z Stylesem? Zdradziłam go, znowu. Czy ten związek ma jakieś szanse, on chyba jest bezsensu. Tak, ale ja go kocham, a Zayn? Nie wiem. Poszłam do łóżka i wzięłam telefon. Nie wiem po co oni mnie tu trzymają, jestem zdrowa, ale nie psychicznie, czuję się tylko dziwnie i chamsko, że zdradzam Hazza z jego przyjacielem. Wzięłam telefon i zobaczyłam setki  wiadomości od mamy. Oddzwoniłam. Odebrała mi moja siostra Veronica (20.l)
-Halo-zapytała
-Vera? To ja Carmen. Dlaczego odebrałaś telefon mamy- spytałam zdziwiona
- Po co mam cię owijać w bawełnę
-No mów- powiedziałam
-Rodzice nie żyją- zaczęła płakać
-Jak to- nie mogłam uwierzyć
-Pojechali do cb, bo ty nie odbierałaś telefonu
-Aham, to moja wina- też płakałam, mimo, że rodzice nie mieli ze mną za dobrego kontaktu kochałam ich
- Uspokój się- krzyknęłam
-Pojechali do cb zostawiając mnie samą w domu, bez kasy, bo ty uciekłaś
- Ale moja wina, że oni nie uważali na drogę
-W Londynie wpadli w poślizg i  wpadli na jakichś dwóch  ludzi: dziewczynę i chłopaka, który zakrył dziewczynę .Nie wiem  co z nimi- powiedziała już nieco spokojniej
-Oni żyją- powiedziałam już nieco pewniej
-Z kąt wiesz- powiedziała
-Rozmawiasz z tą dziewczyną
-Carmen, serio?- zapytała
-Tak
-Miesiąc temu był ten wypadek- krzyknęła
-Czyli w śpiące byłam miesiąc
- Chyba tak, jutro do ciebie lecę
-Super jestem w szpitalu, ale muszę kończyć, pa
Bluzka w paski, czerwone spodnie, szelki. To chyba Louis, nie Lou jest w Paryżu. Ja mam zwidy, Do głowy wpadł mi pomysł 
- Panie doktorze, na ile procent Harry przeżyje
-Szczerz- zapytał, na co kiwnęłam głową
- 40% no może 45%, ale stan powinien się poprawić jutro
Popłakałam się on może umrzeć, a ja się całuje z Malikiem. Jestem okropna. Wzięłam swoją torebkę i z niej wyjęłam swój ukochany przyrząd- żyletkę i zaczęłam się ciąć. Uczuci był naprawdę przyjemne. Nie mogłam przestać, za bardzo czuję się winna stanu Hazza, jest szansa, że przeżyj, ale ja nie. Zrobiłam mu za dużą  przykrość nie może tak przeze mnie cierpieć. Leżałam na podłodze- czerwonej od krwi, moja piżama była też od krwi, ale to dla Hazza. Nie chcę, aby  on cierpiał. Straciłam przytomność .....




dziękuję za przeczytanie  i zapraszam na kolejny rozdział





1 komentarz:

  1. Zapraszam do mnie! http://www.mybestsongeverme.blogspot.com/ /Paulinna

    OdpowiedzUsuń